A Ty, kiedy jesteś offline?

Udostępnij na:

Facebook
LinkedIn
Twitter
Email

Udostępnij na:

Facebook
LinkedIn
Twitter

Od jakiegoś czasu staram się być offline podczas weekendów.

Muszę przyznać, że nie jest łatwo.

W ciągu całego tygodnia nic tylko: maile, posty, wrzucanie zdjęć na Fejsa i Insta, budowanie Instastories i wiele wiele innych.

W końcu mamy fanpage kancelarii, fanpage Instytutu, mam konto na Linkedin, FB, Instagramie, 2, a nawet 3 blogi. I lubię swoją aktywność w tych kanałach.

Przychodzi weekend i co robić? Żyć tak, jak w ciągu pozostałych 5 dni, czy coś zmienić? Wrzucać czy nie wrzucać? Przeglądać czy nie przeglądać? Oto pytania Hamleta (a w zasadzie Hamletki 😉 XXI wieku.

Otóż, pomimo tego, że lubię pisać, pomimo tego, że w weekendy „ruchy” w social mediach są wyższe (udowodnione naukowo), pomimo tego, że mnie korci – mówię pas.

Dlaczego?

Z kilku powodów.

Po pierwsze dlatego, że mój Iphone w zasadzie „przykleił” mi się do ręki i jak go nie mam przy sobie zaczynam odczuwać niepokój, a nie lubię i nie chcę się tak czuć w moim czasie wolnym.

Po drugie, że nie muszę zawsze i wszędzie wiedzieć wszystkiego na bieżąco i czytać całych „internetów”. Nie muszę też natychmiast wrzucać w sieć wszystkiego, co robię.

Po trzecie, i najważniejsze to, że chcę mieć czas na moich bliskich i na siebie. Chcę mieć czas dla siebie i dla nich.

Wierzcie mi, czas, w którym siedzicie z rodziną z nosem w Iphonie, Samsungu, czy innym „dewajsie” nie jest Waszym wspólnym czasem. Rozmowa się nie klei, traci się wątek i nie poświęca się takiej uwagi drugiej osobie, jak się powinno.

To bez sensu. Właśnie przez to relacje, które budujemy są płytkie i powierzchowne. Bo jakie mają być, jeżeli to, co dzieje się w social mediach jest ważniejsze od człowieka z krwi i kości, który siedzi naprzeciwko nas?

Warto inwestować w relacje. Prawdziwe, nie wirtualne.

I warto inwestować w siebie.

Nawet gdybym miała przesiedzieć popołudnie w fotelu patrząc na padający za oknem deszcz to będzie to dobra inwestycja.

To będzie właśnie to Boketto, o którym pisze Grażyna Plebanek w październikowym wydaniu Wysokich Obcasów Extra – „(…) To piękne, że nasz umysł wędruje gdzieś, gdzie nie docierają cyferki, praktyczne rady czy śmietnik polityki. Że chce sięgnąć dalej, unieść się wyżej, chociaż nie przełoży mu się to na złotówki ani na euro, nie da w zamian jeszcze szybszego samochodu, telefonu z miliardem aplikacji i jeszcze sprawniej fałszującym photoshopem…(…)”.

Przepraszam.

Zaczynam właśnie moje weekendowe boketto. Do usłyszenia w poniedziałek ;).

 

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Pozostałe wpisy

Rycząca czterdziestka i dziecko

Tak. Jestem czterdziestką i jestem z tego dumna. Taka refleksja z okazji kolejnych już 40 urodzin ;). Nie będę zaklinać rzeczywistości, że czterdziestka to nowa ...
CZYTAJ WIĘCEJ →

Pustka

Od miesiąca praktycznie nic nie napisałam. Czuję totalną pustkę, a z drugiej strony 100000000000000 myśli przebijających się do mojej głowy. Ktoś kiedyś dawno napisał „obyś ...
CZYTAJ WIĘCEJ →

Full profeska

To był ciężki tydzień. I nie chodzi mi bynajmniej o to, że miałam dużo pracy. Pojęcie „dużo pracy” jest bowiem względne. Uważam, że każda kobieta ...
CZYTAJ WIĘCEJ →

Praca zdalna

Praca zdalna – niespełnione marzenie wielu osób na etacie, jak i pracujących B2B, siedzących w biurze długie godziny. Czy to naprawdę takie spełnienie marzeń? Jak ...
CZYTAJ WIĘCEJ →

Najtrudniej jest wrócić

Podobno najtrudniej jest zacząć. Zacząć ćwiczyć, biegać, pisać. I trochę to prawda i trochę nieprawda. Dla mnie najtrudniej było wrócić. Wrócić do pisania (swoją drogą ...
CZYTAJ WIĘCEJ →

Planowanie wakacji

Kiedy myślicie o wakacjach to o czym tak dokładnie? Ja o przysłowiowym świętym spokoju najczęściej. Potem jednak z reguły zaczynam się zastanawiać, co to w ...
CZYTAJ WIĘCEJ →
Scroll to Top
Skip to content