Wydawało mi się, że tak, aż do momentu, kiedy spotkałam się z kilkoma sytuacjami, które „wbiły w ziemię” nawet mnie – z pozoru wyluzowaną mecenaskę.
I wnioski mam trochę takie.
Ciężko jest lubić kogoś, kto nie jest miły.
Ciężko jest lubić też osobę, która się wywyższa i na każdym kroku tę wyższość demonstruje.
Ciężko jest współpracować z kimś, kogo się nie lubi.
Niby takie proste, a jednak!
I teraz jak to zestawić z faktami?
Fakty są takie, że nie uchodzimy za super sympatyczną część społeczeństwa.
Przynajmniej część z nas.
Zastanawiam się, czy wśród części moich koleżanek i kolegów brak jest refleksji, że takie zachowanie (nie tylko wobec Klientów, ale też kolegów korporacyjnych), to jednak droga donikąd?
Czy naprawdę nie można być po prostu sympatycznym? Naprawdę nie oczekuję bycia wylewnym i entuzjastycznym w stosunku do wszystkich, bo to też mogłoby być niestosowne.
Ale zwykła ludzka życzliwość? I skromność?
Kiedyś usłyszałam, że naprawdę wielcy ludzie są skromni.
Skromność to jednak nie siedzenie w kącie i strach przed podniesieniem oczu. I bycie przysłowiową „sierotą”.
Skromność, przynajmniej według mnie, to klasa i posiadanie swojej wartości bez manifestowania jej w sposób niewłaściwy.
To umiejętność rozmowy z szacunkiem. Z każdym.
Tych z moich kolegów i koleżanek, którzy na codzień walczą z wizerunkiem wywyższającego się i mało dostępnego prawnika serdecznie pozdrawiam.
Miłoby było, gdyby stało się to stałą praktyką, a nie tylko chwilowym trendem.