Naszła mnie właśnie refleksja o tym, czym/kim jest ideał.
Podobno ktoś kiedyś widział coś/kogoś takiego, ale to tak jak z Yeti-bezpośrednich dowodów brak.
To skoro ideałów nie ma-skoro nie ma idealnego człowieka, idealnego prawnika, idealnego Klienta (tak, prawnik to też człowiek-tym bardziej Klient ;), idealnej sytuacji, sprawy, czy drugiej połówki, to po jaką cholerę tak się męczymy i napinamy?!
I z jednej strony go szukamy, a z drugiej do niego dążymy. Pytanie po co i dlaczego za wszelką cenę.
Śrubujemy sobie te kryteria-biuro musi być w idealnym miejscu, na biurku panować idealny porządek, pogoda na urlopie musi być idealna – tak, jak figura nasza i naszej drugiej (lepszej lub gorszej-to już wedle uznania;), połówki.
I męczymy się strrraszliwie, jak coś idzie nie tak-życie do d…, urlop skopany, druga połowa beznadziejna. I w tym wszystkim my sami-biegnący ciągle w kierunku tego, co niemożliwe do zrealizowania.
No więc właśnie. Skoro jesteśmy ludźmi mądrymi i inteligentnymi oraz potrafimy myśleć logicznie, to może by czasem użyć tej mądrości/inteligencji/logiki i wbić sobie na luz? ;).
Bynajmniej nie zachęcam nikogo do przejścia na ciemną stronę mocy i olewania wszystkiego, ale odrobina luzu z pewnością się przyda.
Luzu wzbogaconego w lekkie poczucie humoru, dystans do siebie i zrozumienie dla reszty Świata.
Mam biuro w średniej klasy budynku? Spoko-za rok dorobię się lepszego, albo będę pracować u Klienta.
Mam bałagan na biurku-to tzw. nieład artystyczny, który jutro sprzątnę, bo dziś załatwiłam million ważnych spraw, a czyste biurko ma wśród nich kat. 0.
Pogody w wakacje brak? No nic przynajmniej się wyśpię, albo lepiej-poczytam.
No mam tę jedną fałdkę na brzuchu i brak mi nóg do samej ziemi? Za to rzucam na kolana swoją osobowością! ;).
I tak można by mnożyć tych przykładów.
Jedno jest pewne. Ideałów nie było/nie ma/nie będzie.
Skoro zatem ja też nim nie jestem (niestety? ;), to po prostu pocieszę się, że jestem fajna i mam fajne życie. Może być?
Dla mnie może :).