Żyjemy w czasach newsów. Bez wątpienia. Informacje zasypują nas każdego dnia w ilościach gigantycznych. Wszyscy już wiemy, że Internetu po prostu nie da się przeczytać, a treści przez niego generowanych przybywa z prędkością światła.
Mnie z kolei ostatnio zastanowiła jakość tych newsów – przekazów, którymi codziennie jesteśmy bombardowani z każdej strony. Telewizja, radio, facebook, twitter, snapchat i wiele, wiele innych.
I co nam serwują te media? Treści te można podsumować trzema przymiotnikami: mentalne zubożenie, płycizna, rozpacz.
Jako rzecze klasyk: muł i wodorosty.
Może dlatego od 2 lat nie oglądam telewizji? I za każdym razem, będąc u rodziny lub przyjaciół i widząc włączony telewizor utwierdzam się w słuszności tej decyzji.
I poniekąd nie mogę uwierzyć – jak to się stało? Jak to się stało, że karmieni jesteśmy taką masakrycznie idiotyczną sieczką i nam to odpowiada? Przecież gdyby nikt tych durnot nie oglądał, to zniknęłyby one z anten – czyż nie?
Z kolei informacje, które nam w mediach serwują im smutniejsze, im bardziej tragiczne, perwersyjne i patologiczne, tym lepiej.
I jak żyć? Jak wstawać z uśmiechem i cieszyć się z życia, pracy, słońca i nowego dnia? Absolutne mission impossible, niestety.
Niestety nie pasuje mi to. Chcę wstawać z radością, chęcią życia i przekonaniem, że to będzie dobry dzień, w którym uda mi się zrobić coś dobrego. Wygrać sprawę, załatwić ugodę, a może po prostu dobrze napisać umowę.
Skąd brać na to siłę? Na pewno nie z TV i innych ogłupiających przekazów.
Życzę Wam podobnych refleksji.