Ok. Ci co mnie dobrze znają, wiedzą to doskonale.
Reszcie oficjalnie się przyznaję. To mój starwarsowy coming out ;).
Jestem absolutnie i bez pamięci zakochana w Hanie Solo, R2-D2, C-3PO, a ostatnio w Rey i BB-8!
Ale o co chodzi?! – spytacie.
Ciężko powiedzieć.
O walkę dobra ze złem? O ponadnaturalne moce głównych bohaterów? O te wszystkie gadżety i walki na miecze świetlne?
A może o to, żeby MOC była zawsze ze mną? ;).
Jedno wiem na pewno.
Każdą z części oglądałam z 1000000 razy (no może oprócz cz.III Zemsty Sithów, od oglądania której serce mi krwawi, gdyż w tej części Padmé Amidala umiera, a piękny i dobry Anakin Skywalker ku mojej rozpaczy zmienia się w Lorda Vadera).
Każda z części inspiruje mnie na nowo i w każdej za każdym razem odkrywam coś nowego ;).
„These are not the droids you are looking for”, „Do or do not -there is not try”, „Will somebody take this big walking carpet out of my way” (To dla wtajemniczonych – a jakie są Wasze ulubione cytaty? ;).
Może powinnam oglądać bardziej ambitne kino, kontemplować dramaty, obyczajowe, czy po prostu cieszyć oko i serce komediami romantycznymi, tudzież oglądając je wylewać morze łez?
Może.
Może czasem tak robię ;).
Najczęściej jednak i najchętniej wracam do StarWars (no OK – do Transformers i Szybkich i Wściekłych i jeszcze do Shreka – ale o tym napiszę może innym razem;).
Może to dziecinne, może naiwne, ale kto z nas nie wierzy, że dobro jednak zwycięża? I to w jakim stylu! ;).
Ja wierzę. I to mocno ;).
Ps. Zaś tego, który wymyślił fryzurę a la „wianek” Julii Tymoszenko i „uszy Mickey Mouse” na głowie Pani Generał Lei Organy wysłałabym na rok ciężkich robót do kamieniołomów – co najmniej! ;).