No i zaczęło się. Dzień przed Walentynkami i już wszyscy chodzą jak na szpilkach – co by tu dostać? Co by tu kupić?
Co mam kupić mojej drugiej, najukochańszej z założenia, lepszej połówce? Tak z reguły myślą faceci.
Co dostanę od mojej drugiej, z założenia najwspanialszej i pełnej inwencji twórczej brzydszej połówki? Tak z kolei myślą kobietki.
I czy będę mógł/mogła wrzucić potem na fejsa/insta i snapa coś spektakularnego, co absolutnie zachwyci i znokautuje moje koleżanki, kolegów, znajomych, fanów i hejterów?
Co to będzie w tym roku? Jeszcze większy bukiet, jeszcze piękniejsze buty, pierścionek z jeszcze większym brylantem, albo najnowszy zegarek, czy Iphone któryś tam z kolei S?
Panie chcą błyszczeć, a Panowie zaszpanować. Presja jest mega turbo gigantyczna.
A wiecie co ja Wam chcę powiedzieć?
W tym dniu życzę Wam wspaniałych chwil z osobą, którą naprawdę darzycie szczerym uczuciem, życzę Wam serdeczności i bliskości, która od niej płynie, chwili wyciszenia i wzajemnej radości z bycia razem w spokoju, docenienia, że jest obok Was Ktoś, kto jest Waszym przyjacielem, powiernikiem i najlepszym przytulaskiem ever, Ktoś, z kim chcecie się śmiać, płakać, rozmawiać i milczeć.
I chodź dużo mnie w social mediach, to najlepszą zasadą, która absolutnie sprawdza się w Walentynki (i nie tylko) i którą stosuję od zawsze to: The best sign of healthy relationship is no sign of it on fb.
Tym samym życzę nam chwili tylko dla Nas.