Długo zastanawiałam się, o czym mogłabym napisać po oficjalnym coming out, że „myśli nieuczesane” to ja, po kolejnych 18-tych urodzinach i po wielu ciekawych zmianach w moim życiu ;))).
Może o szczerości, o której tak często mówię i którą tak często podkreślam. Cechy, z której osobiście jestem dumna, że i bo mnie na nią stać.
Czy warto?
Zdecydowanie tak. Tak, jak bardzo doceniam ją u siebie, tak mocno cenię u innych. A łatwo nie jest. Tylko, że kto powiedział, że zawsze musi być łatwo?
Jak „sprzedawać” tę szczerość? Szczerze? ;)…Z wyczuciem. Konstruktywnie. Nie w stylu „Jesteś głupkiem, ale masz fajne jeansy”.
Każdy z nas zasługuje na szczerość. Każdy też musi się z nią mierzyć.
Dla siebie. Dla innych. By łatwiej było żyć. Nie jest sztuką wrzucić na swojego fejsbukowego walla wyświechtane motto o tym, co trzeba/warto robić. Sztuką jest to robić.
Sztuką jest szczerze porozmawiać, nawet gdy się z kimś nie zgadzasz, sztuką jest też szczerze komuś powiedzieć, że postępuje w stosunku do Ciebie nie fair (foch w wydaniu czy to damskim, czy męskim naprawdę nie jest dobrym rozwiązaniem;). Sztuką jest także szczerze kogoś pochwalić, że zrobił/robi coś dobrze.
Wielką sztuką natomiast jest szczerze podziękować za krytykę (z komplementami idzie nam trochę lepiej:). Przyjąć ją, obrać z tego co nieważne i zastanowić się nad tym, co istotne. Istotne dla mnie, dla mojego rozwoju, dla mojego dobra i szczęścia.
Wyciąganie jedynie słusznych, konstruktywnych wniosków to chyba największa ze sztuk. I właśnie opanowania tej najtrudniejszej sztuki życzę Wam w tym pierwszym de facto wpisie.
Powodzenia! 😉