Lubię gadać-przepraszam-rozmawiać 🙂
Z faktami się nie dyskutuje. Lubię i kropka.
Taki mam charakter, taką mam pracę.
Klienci oczekują od adwokata, że będzie potrafił komunikować się w ich imieniu z sądem, kontrahentem, biurem obsługi interesanta i wszystkimi innymi.
No to jestem. Zjawiam się i „gadam” . Dzwonię, negocjuję, dyskutuję i załatwiam.
Ku zadowoleniu Klienta. I fajnie, bo zadowolony Klient to szczęśliwy prawnik. Serio. Kamień z serca, gdy uda się szczęśliwie zakończyć sprawę.
Uścisk dłoni i zazwyczaj komentarz: „Pani Mecenas to potrafi zagadać” . Najs.
To, że talent do konwersowania mam wiedzą wszyscy, którzy mnie znają.
Tyle, że tu nie chodzi o samo „tokowanie”. Chodzi o to, żeby mówić z sensem, najlepiej w jakimś celu, a nie uprawiać przysłowiową sztukę dla sztuki.
Czasami do szału doprowadzają mnie osoby, które nie mogąc „dopłynąć do brzegu”, celebrują godzinami dźwięk swojego głosu. Na koniec takiego wywodu wypada tylko spytać: „ale o co chodzi?”
Czasami pewnie i ja doprowadzam tak innych do szału.
To jak odróżnić jedno od drugiego?
Kiedy mówię z sensem, a kiedy już zbyt długo przynudzam?
Trudna sztuka. Przy oczywistym założeniu, że mówisz najpiękniej, najlepiej, oczywiście wyłącznie sensownie i na dodatek masz przyjemny tembr głosu – czasem ciężko dojść do tego, kiedy kończy się Twój konkret, a zaczyna wodolejstwo.
Dla mnie osobiście złotą zasadą jest:”Powtórz maksymalnie dwa razy to, co miałaś powiedzieć”.
Objawami „zewnętrznymi” z kolei jest rozproszony wzrok rozmówcy-jak błądzi wzrokiem, to Cię nie słucha. A zatem bez wątpienia czas kończyć!
Czasami jednak, najczęściej na gruncie zawodowym, trzeba „poprzynudzać”, bo tego wymaga sprawa, sytuacja, temat mało pasjonujący, ewentualnie inna okoliczność obiektywna.
A co najważniejsze. Warto pamiętać, że to „gadanie” prawnika, które z perspektywy Klienta przychodzi mu tak łatwo (przecież natura obdarzyła nas wszystkich darem mowy!), to duża sztuka-bo nie dość, że poparta wieloletnią edukacją, to jeszcze wyćwiczona podczas niejednej trudnej sytuacji, w której prawnik „gadał” w obronie interesów Klienta.
No i tak mi wyszło refleksyjnie na koniec.