Czyli o tym, że nie muszę siedzieć za biurkiem, żeby dobrze wykonywać swoją pracę.
Czy naprawdę dobrego prawnika poznaje się po tym, jaką ma kancelarię? Że jak wchodzi się do biura, to pierwsze co widać to rzędy pracujących w pocie czoła aplikantów? Czy o kompetencji adwokata świadczy duże dębowe biurko, za którym siedzi, kiedy nas przyjmuje?
No chyba niekoniecznie.
W każdym razie nie jest to mój sposób prowadzenia praktyki i uprawiania zawodu.
W dobie Internetu, social mediów, ciągłych podróży i swobodnego przepływu kapitału, osób i usług – prawnik nie może pozostać obojętny na zmiany zachodzące w społeczeństwie.
Kontakt z Klientem przez Skype? Dlaczego nie? Pisanie przez komunikator? Co w tym złego?
Czy konsultacja udzielona przez Skype, czy messenger jest merytorycznie gorsza od tej na czerpanym papierze?
Może jest mniej efektowna, ale czy Klientom naprawdę chodzi o to, żeby we współpracy z adwokatem zostać „rzuconym na kolana” rozmachem, z jakim działa nasz mecenas?
Czy nie jest trochę tak, że w takim na maxa ekskluzywnym i nie ukrywajmy, sztywnym otoczeniu Klient czuje się jednak nieswojo?
Nie wiem. Może na prezesach wielkich spółek robią wrażenie takie rzeczy.
Nie wiem, bo pracuję dla branży kreatywnej, która ceni sobie biznesowe, ale przede wszystkim normalne podejście do Klienta.
Branży, która lubi, gdy prawnik to osoba myśląca kreatywnie i nie tworząca przy tym niepotrzebnych barier.
Branży, która ceni fachową wiedzę, ale podaną w przystępny sposób.
Klient życzy sobie informacji przez FB? Dostanie przez FB. Chce przedyskutować temat przez Skype? Nie ma sprawy! Chce wypić ze mną kawę w kawiarni obok kancelarii zamiast w kancelarii i skonsultować szybko jakiś temat – nie ma problemu.
Usłyszałam ostatnio od mojego korporacyjnego kolegi, że on nie prowadzi działalności zawodowej w kawiarniach.
I naszła mnie taka oto konstatacja.
Ja prowadzę działalność tam, gdzie Klient sobie życzy. W końcu to ja jestem dla niego, a nie odwrotnie.