Tak się ostatnio czuję. Ile bym nie „przebiegła” tyle samo przede mną.
Dzisas. Też tak macie?
Zastanawiam się, czy to koniec roku, czy te zwariowane, bezlitosne czasy.
Wszystko ma być na cito, ba! Na wczoraj. W pierwszej, nie w drugiej, nanosekundzie.
Ostatnio złapałam się na tym, że wkurzyła mnie zbyt długo otwierająca się strona internetowa. Całe 15 sec. OMG! Serio?!
I co teraz? Poddać się i biec dalej? A może zawalczyć o chwilę wolnego?
Mam taki pomysł.
„Dobiegnę” jeszcze do końca tygodnia, a potem na chwilę znikam, bo boję się, że „zabiegam się” na śmierć.
Gdzie znikam spytacie?
Nieważne gdzie.
Ważne z kim.
I oby z dala od kołowrotka.
0
0
votes
Article Rating