Ci co mnie znają wiedzą, że jestem osobą z 1000000 pomysłów, z chęcią ich realizacji, mającą w sobie energii na 5 osób, gotową do działania i działającą.
Jakiś czas temu jednak zaczęłam się zastanawiać, czy to na pewno zawsze jest OK.
Czy działa in plus.
Czy aby dobrze wykorzystuję swoją energię, której może i jest dużo, ale przecież kiedyś się kończy.
Czy te wszystkie pomysły, projekty, w które wciągają mnie inni i wciągam się ja sama tak do końca mi służą.
Kim tak naprawdę jestem? Tak w głębi serca, z przekonania.
Czy robiąc w swoim życiu różne rzeczy zastanawialiście się kiedyś nad tym? Zadawaliście sobie to pytanie?
Ja właśnie ostatnio to zrobiłam. Zadałam je sobie i długo myślałam nad odpowiedzią.
I po dłuższym namyśle wychodzi mi jednak, że jestem prawnikiem. Jestem adwokatem. Adwokatem, który próbuje budować swój wizerunek może trochę inaczej niż inni, ale adwokatem.
Adwokatem, może oryginalnym, ale profesjonalnym i takim, który przede wszystkim dostrzega odpowiedzialność swojego zawodu, jego wagę i powagę, widzi blaski i dużo cieni swojej pracy i mimo wszystko, jak śpiewał Młynarski, robi swoje.
Adwokatem, który szanuje cudzą pracę i tego samo oczekuje od innych – że jego praca zostanie doceniona i uszanowana.
Żeby tak było – warto do projektów, które się realizuje dobierać właściwych ludzi.
Nie warto „palić” energii na pomysły bez przyszłości, bez planu, bez sensu.
Jak coś robimy – róbmy to z głową, miejmy plan – jasny, spójny i przejrzysty.
Nie skupiajmy się na tym co niepotrzebne, zbyteczne, po prostu zbędne.
Nie jest to proste, ale w końcu też nikt nie mówił, że będzie łatwo.
Ja próbuję tak działać. Czasami wychodzi mi bardziej, czasami mniej. Czasami muszę się na chwilę zatrzymać i spojrzeć na siebie z boku.
Najważniejsze jest jednak to, żeby finalnie iść do przodu.
No to idę! ;).